Przyspieszenie
Mamy już marzec, a ja mam wrażenie, że pod względem przygotowań komunijnych „jestem w lesie”. W
lutym była obowiązkowa msza dla dzieci, ale kazanie ksiądz wygłosił do
rodziców. Bo to rodzice nie umieją zachowywać się w kościele, jak się
okazuje. Oj, niedobrze, niedobrze...

Miara do sukienki chociaż zdjęta! I
koniecznie muszę w końcu zakręcić się w temacie restauracji i obiadu, bo
postraszyła mnie właśnie jedna z mam, że mogę mieć już problem... Hmm... najwyżej
przyjęcie zrobię w domu... Jeszcze kwestia prezentu - ciągle nie wiemy co to ma być. Rodzina zaczyna się
pytać, a my prezentujemy "luzy decyzyjne". Z jednej strony nie chcę, żeby to był np. tablet, a z
drugiej strony nie chciałabym, żeby Zuzia otrzymała złote łańcuszki, Biblie czy
obrazki. Ech, ciężkie jest życie matki komunijnej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz