Zapraszamy do lektury wspomnień komunijnych dorosłej dziś wychowanki Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidzących w Laskach.
"Dzień 18 maja 1975 roku – jeden z najszczęśliwszych dni w moim
życiu; w drewnianej kaplicy na terenie Ośrodka dla Dzieci Niewidzących, w
środku lasu, wraz z kilkanaściorgiem dzieci, po raz pierwszy przyjęłam Komunię
Świętą. Przygotowania do tego wydarzenia trwały kilka miesięcy. Przystępowałam
do Komunii jako pierwszoklasistka, więc nie radziłam sobie jeszcze z czytaniem
na tyle, by sama przygotować się do egzaminu z Katechizmu. Podobnie, jak
wszystkie koleżanki z mojej klasy, zostałam powierzona starszej koleżance,
która potrafiła już dobrze czytać i pomagała mi w przygotowaniach.
Sukienki na tę uroczystość cała grupa miała jednakowe; były szyte w szwalni
internatu,
w którym mieszkałyśmy. Wianki ze świeżych kwiatów uwite przez każdą z mam,
które wyjątkowo mogły przyjechać dzień wcześniej i przenocować w internacie,
były jedyne w swoim rodzaju, bo „czuło się” w nich rękę i serce mamy, za którą
na co dzień tęskniłyśmy.

Do każdego dziecka mogło przyjechać 5 osób z rodziny, do mnie przyjechało
osiemnastu gości z Łowicza, moich rodzinnych stron. Jedna z moich ciotecznych
sióstr przywiozła nawet łowicki strój i założyła go na Mszę Świętą i wspólne
zdjęcie.
Dzień I Komunii był świętem Zesłania Ducha Świętego; już od rana pachniało
kwiatami
z wianków, a także wszystkimi kwiatami i krzewami kwitnącymi w tym czasie przed
kaplicą i stojącymi na Ołtarzu. Podczas Mszy Świętej koledzy czytali brajlem czytania,
a ja z koleżanką śpiewałam psalm.
Po Mszy Świętej sala gimnastyczna internatu zamieniła się w domowy salon pełen
wiosennej dekoracji, skąpanych w zieleni warzyw kanapek, zapachu ciast, a
przede wszystkim serdeczności. Wszystko w tym dniu działo się dla nas:
powitanie i życzenia siostry kierowniczki, kiedy przyszłyśmy już do internatu,
koncert przygotowany przez starsze koleżanki po zakończonym śniadaniu.
Czas do obiadu każda z nas mogła spędzić tak, jak chciała,
ze swoją rodziną. My poszliśmy na spacer do lasu. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy
na Górze Ojca, która zimą była wspaniałym torem saneczkowym. Po bardzo
uroczystym obiedzie i kolejnym rodzinnym spacerze, przyjechała grupa młodzieży
(nie pamiętam już skąd) i wystawiła dla nas spektakl o Świętej Agnieszce –
pamiętam, że zrobił na mnie duże wrażenie, mimo że nie był wyłącznie wesoły.
Dotychczas dzień I komunii św. jest dla mnie jednym z najważniejszych świąt w
roku."