środa, 12 lutego 2014

Już od rana pachniało kwiatami...



Zapraszamy do lektury wspomnień komunijnych dorosłej dziś wychowanki Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niewidzących w Laskach.

"Dzień 18 maja 1975 roku – jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu; w drewnianej kaplicy na terenie Ośrodka dla Dzieci Niewidzących, w środku lasu, wraz z kilkanaściorgiem dzieci, po raz pierwszy przyjęłam Komunię Świętą. Przygotowania do tego wydarzenia trwały kilka miesięcy. Przystępowałam do Komunii jako pierwszoklasistka, więc nie radziłam sobie jeszcze z czytaniem na tyle, by sama przygotować się do egzaminu z Katechizmu. Podobnie, jak wszystkie koleżanki z mojej klasy, zostałam powierzona starszej koleżance, która potrafiła już dobrze czytać i pomagała mi w przygotowaniach.
Sukienki na tę uroczystość cała grupa miała jednakowe; były szyte w szwalni internatu,
w którym mieszkałyśmy. Wianki ze świeżych kwiatów uwite przez każdą z mam, które wyjątkowo mogły przyjechać dzień wcześniej i przenocować w internacie, były jedyne w swoim rodzaju, bo „czuło się” w nich rękę i serce mamy, za którą na co dzień tęskniłyśmy.
 
Do każdego dziecka mogło przyjechać 5 osób z rodziny, do mnie przyjechało osiemnastu gości z Łowicza, moich rodzinnych stron. Jedna z moich ciotecznych sióstr przywiozła nawet łowicki strój i założyła go na Mszę Świętą i wspólne zdjęcie.
Dzień I Komunii był świętem Zesłania Ducha Świętego; już od rana pachniało kwiatami
z wianków, a także wszystkimi kwiatami i krzewami kwitnącymi w tym czasie przed kaplicą i stojącymi na Ołtarzu. Podczas Mszy Świętej koledzy czytali brajlem czytania, a ja z koleżanką śpiewałam psalm.
Po Mszy Świętej sala gimnastyczna internatu zamieniła się w domowy salon pełen wiosennej dekoracji, skąpanych w zieleni warzyw kanapek, zapachu ciast, a przede wszystkim serdeczności. Wszystko w tym dniu działo się dla nas: powitanie i życzenia siostry kierowniczki, kiedy przyszłyśmy już do internatu, koncert przygotowany przez starsze koleżanki po zakończonym śniadaniu.

Czas do obiadu każda z nas mogła spędzić tak, jak chciała, ze swoją rodziną. My poszliśmy na spacer do lasu. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy na Górze Ojca, która zimą była wspaniałym torem saneczkowym. Po bardzo uroczystym obiedzie i kolejnym rodzinnym spacerze, przyjechała grupa młodzieży (nie pamiętam już skąd) i wystawiła dla nas spektakl o Świętej Agnieszce – pamiętam, że zrobił na mnie duże wrażenie, mimo że nie był wyłącznie wesoły.
Dotychczas dzień I komunii św. jest dla mnie jednym z najważniejszych świąt w roku."




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz